poniedziałek, 17 czerwca 2013

Kszy kszy.... Odbiór!

Weekend completed... Paczka z półfabrykatami odebrana, obiad u mamy zaliczony, rowery też, i nawet pielgrzymka po giełdzie, a teraz do szafy! Znaczy się - do rzeczy! O szafie. A konkretnie o "Dziewczynie z szafy" Bodo Koxa, na której całkiem przypadkiem byliśmy w piątek w kinie. To znaczy w kinie byliśmy przypadkiem, natomiast film był na mojej liście "obejrzeć koniecznie", więc problemu z wyborem nie było, a o przypadku w tej kwestii nie było mowy.

 To moja "szafa twórcza" (tak się rozrosła, że nie jestem pewna czy wszystko zmieści się do szafy...)

Są filmy, które zachwycają mnie nieszablonowymi, pomysłowymi ujęciami; są takie, które przyciągają obsadą aktorską; bywa też, że muzyka wybija się na pierwszy plan. "Dziewczyna z szafy" natomiast to tak spójnie dobra całość, że wspominając film myślę: "Łał, genialny!" - nie obraz, nie aktorzy, nie muzyka... FILM. KINO. DOBRE. Jak diabli.  

To, że Bodo Kox zrobił film tak inny od polskich produkcji ostatnich (a może nie tylko) lat nie ulega wątpliwości. Jest to dla mnie produkcja niepokojąca, po której z kina wychodzi się zmieszanym i wstrząśniętym. "Mocna" i prawdziwa - zarówno w swej historii, jak i przekazie, o jakość którego postarali się Wojciech Mecwaldowski (nie można mu odmówić kunsztu!), Piotr Głowacki i debiutująca na dużym ekranie z bardzo dobrym skutkiem (znana dotąd z serialu "Na Wspólnej") Magdalena Różańska.

Zapowiedź:

Dziewczyna z szafy, autystyczny sąsiad czy opiekujący się nim brat - każdy w tej historii i jej bohaterach odnajdzie kawałki siebie. Ona, jak lustro, obnaża nas samych. Pokazuje duże indywidualności, nad wyraz daje do zrozumienia, że świat wewnętrzny każdego z nas i wyobrażenia na temat tego zewnętrznego mogą różnić się niewyobrażalnie.

Jak z tym żyć? Ja odpowiedź na to pytanie powtarzam sobie jak mantrę: Świata nie trzeba rozumieć, to trzeba zaakceptować i być człowiekiem. I cieszyć się z mnogości światopoglądów; i czerpać z różnic garściami. Mieć otwarty umysł.

Kox postawił poprzeczkę wysoko. Cieszy mnie to. Lubię kino zaangażowane, z psychologicznym ujęciem i kawałkiem "tru story". Zamykam ten wątek zatrzaskując w mojej "szafie" ten film, tę historię i doznania po jego obejrzeniu, którymi jeszcze długo będę się rozkoszować. Polecam ze wszech miar, wybierzcie się, chociażby (p)oglądowo!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To dobra okazja, by - tak jak obiecałam - pokazać Wam upolowane wczoraj na giełdzie... dziwactwa (bo jak to inaczej można nazwać...?) Mam taką ciągotę do staroci i jak wypatrzę taką "perełkę", to nie ma na mnie bata... Tym razem potrzebowałam czegoś na moje stoisko kiermaszowe, a upolowałam... zobaczcie sami:

Z tego "zmajstruję" stojak na bransoletki :))
A tu rowerek (mój luby przekonał się do "kozy")  i płócienko na kolczyki :)

Podstawki tudzież spodki, whatever, cudne!

Wazon :))


AVE!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...